Miniony weekend był bardzo, bardzo intensywny trwał od piątku 22 do poniedziałku 5.30 i oczywiście było mnóstwo wrażeń. Warsztaty odbywały się w Warszawie w szkole.
Sobota godzina "zero" to 10.
Na warsztatach było na 15 + prowadząca Sharity (Charity Musoma vd Meer ) i oczywiście słynne trio. Powitanie kawą i herbatą i innymi łakociami (coś dla łasuchów było fantastyczne ciasto w wykonaniu Agnieszki! Mniam.)
Warsztaty rozpoczęłyśmy od oglądania i przymierzania różnych sukienek Sharity.
Każda znalazła swój stół, wybrała wcześniej określony kolor jedwabiu, czesanki i dodatków.
Potem to już informację w języku angielski, ale, ale, ale była też tłumaczka na początku Marta a potem Joasia, która jak cień asystowała Sharity.
Krótko mówiąc były następujące etapy:
1. wycinanie formy:
2. układanie czesanki
3. praca twórcza uczestniczek
W międzyczasie Sharity chodziła i patrzyła jak sobie radzimy. Rozwiewała wątpliwości i bardzo cierpliwie i z uśmiechem (uroczym) wyjaśniała, wyjaśniała i wyjaśniała a było nas 15. (miała co robić!!!) Przerwy były według swojego uznania z jedną dłuższą na pizzę (na którą czekałyśmy aż godzinę albo dwie no może trochę przesadziłam, ale jak głód to czas leci szybciej - tak działają Pizze w stolicy) Zakończyłyśmy w sobotę o 18-19 Uff.
Ja nocowałam z koleżanką Violą u mojej przyjaciółki też Violi (dawno się nie widziałyśmy), aby dojechać do niej trzeba było się przesiąść na rondzie Sybiraków na inny autobus i co ... tylko My (nie znam innych przypadków) po prostu ZGUBIŁYŚMY się :):):) w końcu zamówiłam TAXI. Po prysznicu i kolacji, która w moim wykonaniu trwała do 1 w nocy, bo trzeba było się nagadać oczywiście przy pigwówce, cytrynówce i jakiś białym winie.
Niedziela godzina 10 a my już po śniadaniu zwarte i gotowe do dalszej pracy twórczej.
Kolejne etapy:
3. praca twórcza cd
4. rolowanie
5. suszenie
A kto się wyrobił miał możliwość zrobienia sobie różnych rzeczy. Ja zrobiłam sobie dodatkowo spódnicę (później pokażę). Koleżanki spódnice, kapcie, torebkę, mitenki, szale.
Zastanawiała się czy pisać o małych minusikach, które mnie troszkę zirytowały. Jednak po namyśle napiszę, bo to może wpłynąć tylko na plus przy następnej edycji a będą takowe.
Trochę czasu straciłyśmy na szukanie, wybieranie materiałów wg mnie każda powinna mieć taki zestaw już przygotowany (tym bardziej, że e-mailowo zgłaszałyśmy kolory) bo zdarzyło się, że jedna z uczestniczek zaznaczyła, że robi w czerwieni a musiała wybrać inny kolor bo zabrakło, gdyż ktoś zrezygnował z koloru i wybrał właśnie czerwień.
Stoły powinny być przygotowane czyli owinięte folią (w niedzielę już były). Za mało było misek.
Było trochę za mało miejsca wokół stołu, wg mnie powinnyśmy być w dwóch obok siebie salach.
Zabrakło centymetra, pisaków, rur do rolowania, my tylko wzięłyśmy ze sobą nożyczki, ręczniki, kalkulatory.
ZAZNACZAM te minusiki nie miały większego wpływu, gdyż wg mnie ważna była atmosfera a ona była na medal. Zresztą widać zadowolone i uśmiechnięte kursantki. Każda z nas otrzymała certyfikat ukończenia kursu. Można było zrobić zakupy a jak komuś kasy zabrakło można było zapłacić przelewem. Moja ocena 5 - (malutki). Pozdrawiam Was wszystkie i dziękuję za wspaniały weekend!
Sobota godzina "zero" to 10.
Na warsztatach było na 15 + prowadząca Sharity (Charity Musoma vd Meer ) i oczywiście słynne trio. Powitanie kawą i herbatą i innymi łakociami (coś dla łasuchów było fantastyczne ciasto w wykonaniu Agnieszki! Mniam.)
Warsztaty rozpoczęłyśmy od oglądania i przymierzania różnych sukienek Sharity.
Każda znalazła swój stół, wybrała wcześniej określony kolor jedwabiu, czesanki i dodatków.
Potem to już informację w języku angielski, ale, ale, ale była też tłumaczka na początku Marta a potem Joasia, która jak cień asystowała Sharity.
Krótko mówiąc były następujące etapy:
1. wycinanie formy:
2. układanie czesanki
3. praca twórcza uczestniczek
W międzyczasie Sharity chodziła i patrzyła jak sobie radzimy. Rozwiewała wątpliwości i bardzo cierpliwie i z uśmiechem (uroczym) wyjaśniała, wyjaśniała i wyjaśniała a było nas 15. (miała co robić!!!) Przerwy były według swojego uznania z jedną dłuższą na pizzę (na którą czekałyśmy aż godzinę albo dwie no może trochę przesadziłam, ale jak głód to czas leci szybciej - tak działają Pizze w stolicy) Zakończyłyśmy w sobotę o 18-19 Uff.
Ja nocowałam z koleżanką Violą u mojej przyjaciółki też Violi (dawno się nie widziałyśmy), aby dojechać do niej trzeba było się przesiąść na rondzie Sybiraków na inny autobus i co ... tylko My (nie znam innych przypadków) po prostu ZGUBIŁYŚMY się :):):) w końcu zamówiłam TAXI. Po prysznicu i kolacji, która w moim wykonaniu trwała do 1 w nocy, bo trzeba było się nagadać oczywiście przy pigwówce, cytrynówce i jakiś białym winie.
Niedziela godzina 10 a my już po śniadaniu zwarte i gotowe do dalszej pracy twórczej.
Kolejne etapy:
3. praca twórcza cd
4. rolowanie
5. suszenie
A kto się wyrobił miał możliwość zrobienia sobie różnych rzeczy. Ja zrobiłam sobie dodatkowo spódnicę (później pokażę). Koleżanki spódnice, kapcie, torebkę, mitenki, szale.
Kości ubrała buciki |
Torba Ewy |
mitenki Zojki |
Trochę czasu straciłyśmy na szukanie, wybieranie materiałów wg mnie każda powinna mieć taki zestaw już przygotowany (tym bardziej, że e-mailowo zgłaszałyśmy kolory) bo zdarzyło się, że jedna z uczestniczek zaznaczyła, że robi w czerwieni a musiała wybrać inny kolor bo zabrakło, gdyż ktoś zrezygnował z koloru i wybrał właśnie czerwień.
Stoły powinny być przygotowane czyli owinięte folią (w niedzielę już były). Za mało było misek.
Było trochę za mało miejsca wokół stołu, wg mnie powinnyśmy być w dwóch obok siebie salach.
Zabrakło centymetra, pisaków, rur do rolowania, my tylko wzięłyśmy ze sobą nożyczki, ręczniki, kalkulatory.
ZAZNACZAM te minusiki nie miały większego wpływu, gdyż wg mnie ważna była atmosfera a ona była na medal. Zresztą widać zadowolone i uśmiechnięte kursantki. Każda z nas otrzymała certyfikat ukończenia kursu. Można było zrobić zakupy a jak komuś kasy zabrakło można było zapłacić przelewem. Moja ocena 5 - (malutki). Pozdrawiam Was wszystkie i dziękuję za wspaniały weekend!
Świetne te ciuszki ,kolorowe ,zwiewne i z dużą dawką fantazji.Ta biała sukienka jest odlotowa,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńłał, jeszcze miałam grzywkę! Pozbyłam się cholery definitywnie :)Szykuj domek, to pokażesz efekty!
OdpowiedzUsuń